Po trudach związanych z orientacją w terenie w końcu udało nam się trafić na miejsce spotkania. Szczyle (no co... Ginny to jeszcze szczeniątko ;)) się wybawiły, Rico pokazał Gince, że błoto i woda nie są takie złe, a Gin w ramach podziękowania robiła za owcę. Było bardzo miło, po powrocie do domu Gin była podejrzewana o jakaś chorobę, bo jakoś wyjątkowo długo się nie ruszała, sama byłam zaskoczona.
jak konik rozbrykana 8) Świetna jest, ma świetną sylwetkę i powalające spojrzenie :))
OdpowiedzUsuńA że szczylek, cóż, ja też wszystkim mówię, że Ptyś to jeszcze w sumie "szczeniaczek" 8)
Jaka ona jest słodka :)
OdpowiedzUsuńJaka ona jest śmieszna taka łysa :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś pozbawić jej tej czuprynki? :<
OdpowiedzUsuńświetny blog, zdjęcia cudowne :]
OdpowiedzUsuńA ja znów muszę powiedzieć, że bardzo fajnie wygląda bez grzywki :D I taka wersja jest zajebista:D I szelki też macie zaczepiste :D Na czwartym zdjęciu jak owieczka wyszła<333 Ale i tak najlepsze jest jak wymiata koziołki:D Rewelacyjnego mieliście towarzysza również;)
OdpowiedzUsuńCieszę się i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój psiak, ma świetną fryzurkę i szelki ;) Również będziemy wpadać.