Mikołajki to dzień, w którym zazwyczaj obdarowujemy się prezentami, często z tej okazji dajemy też coś szczególnego swoim czworonogom, w tym roku było to coś naprawdę wyjątkowego - wizyta u "ulubionego" weterynarza.
Było jakoś po południu, Tosia z uchachaną paszczą przyszła na mizianie, zawsze robi wtedy TE oczy i nie można nie wyciągnąć ręki do głaskania ;). Za uchem wymacałam jakąś kulkę, pierwsze co przyszło mi do głowy to kołtun, bo często w tym miejscu jej się robią, jak suki bawią się w zapasy i sklejają futro śliną. Jednak okazało się, że to nie kołtun, a mały gad, w zasadzie pasożyt stołujący się na niczego nie świadomej ofierze :(. Pierwszy raz tak dużego, opitego kleszcza znalazłam pod tośkową obrożą parę lat temu, latem. Wtedy też bałam się go ruszać i specjalnie jechaliśmy do weterynarza, żeby się go pozbył. Tym razem było podobnie. Wet doskonale pamięta Tosię z jej histerycznych reakcji na sam widok gabinetu, dlatego od razu założył jej namordnik i sprawnym ruchem ręki ujął sprawcę całego zamieszania.
Niby jest już zimno, w wielu miejscach spadło całkiem sporo śniegu, ale nadal warto dokładnie sprawdzać po spacerach swoje czterołapy, bo wystarczy chwila nieuwagi, a licho nie śpi...
A niby się myśli, że zimą można na chwilę "uspać" czujność. :)
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcie piękne, zwłaszcza te kolory (pozwolę sobie spytać, czy to efekt jakiś konkretnych działań, czy bliżej nieokreślonych, wynikających z "eksperymentowania"? Bo jeżeli to pierwsze, to chętnie bym się dowiedziała, jakich, gdyż od dawna próbuję osiągnąć podobny efekt) tylko szkoda, że pyszczek nieostry.
No niestety, widocznie nawet niższe temperatury nie ruszają tego dziadostwa :/.
UsuńKolory to efekt zeszłorocznych eksperymentów ;). To co miało być ostre, jest ostre :D.
Ach, to spojrzenie, ten wzrok dla którego człowiek jest w stanie zrobić wszystko... skąd ja to znam? ^^
UsuńDobrze,że Tosi wyciągnął weterynarz intruza.Bardzo przydatny post,np. ja myślę jeśli jest już zimno i zima to kleszczy nie ma,a jednak.
OdpowiedzUsuńMoje pieski też mają zapasy,potem są całe poślinione i za uszami mają kołtuny.Lubią się tak bawić.
Pozdrawiamy:Ewa i Goldi :)
Skoro kleszcze był duży, trochę musiał tam siedzieć, niemniej o tej porze roku to bardzo dziwne... Widocznie się do zimy uchował. Dobrze, że już po kłopocie. AZdjęcie jest wprost cudowne! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dlatego tym bardziej dziwię się sobie, że dopiero wczoraj go wymacałam, a staram się sprawdzać psy, jak chodzimy gdzieś w wysokie trawy :(. Wet mówił, że kleszcz wygląda na świeżego, Toś zachowuje się normalnie, więc nic nie wskazuje na potencjalne zarażenie się. Eh... trzeba bardziej uważać po prostu.
UsuńA ja byłam święcie przekonana że zimą już nie można spodziewać się tych paskudztw a tu proszę.Świetne zdjęcie, TE oczy :D
OdpowiedzUsuńTosiowe oczy niczym perełki.
OdpowiedzUsuńMyślałam,że kleszczy już nie ma,ale jednak.
Nie wiedziałam że w zimie też grasują kleszcze... ;/
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcie :)
Moim psiakom też zdarzało się łapać kleszcze zimą. W mojej okolicy nie trudno jest spotkać tego pajęczaka. Trzeba być czujnym, nawet kiedy spadł już śnieg.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wojnę z kleszczami mogę uznać za zakończoną na czas zimowy.
OdpowiedzUsuńJak widzę myliłam się. Ale skoro był już troszkę ,,podpity" to pewnie już jakiś czas temu musiał się zadomowić w Tosiowej sierści. ;)
Nam jeszcze nigdy się podobna rzecz nie przytrafiła i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Wam również tego życzę, bo jak wiadomo - kleszczysko to nic dobrego.
Ale dobrze już pozbyliście się niechcianego lokatora.
Ps. Zdjęcie jak zwykle - rewelacyjne. :>
Pozdrawiamy E&F.
Nie spodziewałabym się bo jest strasznie zimno .
OdpowiedzUsuńKropka na widok gabinetu piszczy :D
Pozdrawiamy :)
Mam bardzo przydatny wykres dot. aktywności kleszczy, dlatego pod koniec listopada (jak co miesiąc) zakropiłam Klarcię Fiprexem :)
OdpowiedzUsuńPiękna Tosieńka :)
OdpowiedzUsuńTak... Sprawdzanie psiaków po spacerze jest bardzo ważne. Nigdy przecież nie zaszkodzi, a można przez to w porę wykryć obecność intruza :D
OdpowiedzUsuńDobrze, ze pojechałaś do weterynarza z takim wielkim już pasożytem, bo jeśli jest już taki ,,napompowany" to w domu samemu ciężko go usunąć...
Zdjęcie wyszło Ci rewelacyjne! :) Tosia ślicznie wyszła :D
Nie spodziewałabym się kleszczy o tej porze roku, a jednak jeszcze mogą się trafić ;/
OdpowiedzUsuńNiestety, w zimie nadal kleszcze są, i to że jest śnieg nie znaczy że nie trzeba psów zabezpieczać. Też w tamtym roku dopiero nas wet uświadomił, bo dopóki nie ma -20 stopni przez dłuższy czas, 'gady' spacerują dalej..
OdpowiedzUsuńkuurde, słabo ;< ja też boję się ściągać kleszcze, ale mam od tego dziadka :)
OdpowiedzUsuńWiki & Neska - http://neskowo.blogspot.com/
No to niezbyt ciekawie ja się brzydzę kleszczy!!!
OdpowiedzUsuńSą takie ohydne.
Pozdrawiamy Natalka i Beny
Przeklęte kleszcze!
OdpowiedzUsuńJezuu czym robisz zdjęcia? Są boskie <333
Aparatem :P.
Usuń