Ok. 9:00 ruszyliśmy do lecznicy. W czasie drogi miałam mnóstwo wątpliwości i wyrzutów sumienia, ale potem przypomniałam sobie z jakich powodów zdecydowałam się na ten zabieg i trochę mi przeszło.
Po przekroczeniu progu drzwi udałyśmy się w stronę recepcji, gdzie wypełniłam potrzebne papiery. Gabinet był jeszcze zajęty przez jakiegoś psiego pacjenta, więc usiadłyśmy w fotelu i czekałyśmy na swoją kolej. Niedługo potem Gina dostała zastrzyk. Niestety musiałam opuścić lecznicę, zanim narkoza w pełni zadziałała, Gina miała jeszcze otwarte oczy, smutne, niepewne, trochę przerażone, a mnie jeszcze bardziej zrobiło się żal, kiedy musiałam ją tam zostawić. Przez kilka godzin siedziałam, jak na szpilkach. Zastanawiałam się czy wszystko pójdzie dobrze, a co jeśli nie? W dodatku poprzedniego dnia znów czytałam o wadach i zaletach kastracji, o późniejszych, możliwych skutkach ubocznych. W takich sytuacjach żałuję, że mam dostęp do internetu ;).
Mimo, że podałam swój numer telefonu, to nikt nie zadzwonił. Zastanawiałam się nawet, czy z tych nerwów nie pomyliłam się, kiedy wypełniałam papiery. Zaczekałam do 15:00 i w końcu sama zadzwoniłam. Ogromnie ucieszyłam się, kiedy w słuchawce usłyszałam, że możemy już po nią przyjeżdżać :D. W jej oczach od razu pojawiły się iskierki, kiedy znów nas zobaczyła, machała radośnie ogonkiem i pewnie marzyła, żeby jak najszybciej wracać do domu. Musiałyśmy jednak zaczekać chwilę na płytę ze zdjęciami RTG oraz na instrukcje związane z opieką po operacji. Pani weterynarz powiedziała, że Gina była bardzo dzielna, nawet udało jej się trochę ich wystraszyć, bo w czasie prześwietleń, kiedy była już na narkozie zaczęła... szczekać ;). Dowiedziałam się też, że stawy Ginny są bardzo ładne, więc z czystym sumieniem, w dalszym ciągu możemy uprawiać psie sporty.
Mimo, że podałam swój numer telefonu, to nikt nie zadzwonił. Zastanawiałam się nawet, czy z tych nerwów nie pomyliłam się, kiedy wypełniałam papiery. Zaczekałam do 15:00 i w końcu sama zadzwoniłam. Ogromnie ucieszyłam się, kiedy w słuchawce usłyszałam, że możemy już po nią przyjeżdżać :D. W jej oczach od razu pojawiły się iskierki, kiedy znów nas zobaczyła, machała radośnie ogonkiem i pewnie marzyła, żeby jak najszybciej wracać do domu. Musiałyśmy jednak zaczekać chwilę na płytę ze zdjęciami RTG oraz na instrukcje związane z opieką po operacji. Pani weterynarz powiedziała, że Gina była bardzo dzielna, nawet udało jej się trochę ich wystraszyć, bo w czasie prześwietleń, kiedy była już na narkozie zaczęła... szczekać ;). Dowiedziałam się też, że stawy Ginny są bardzo ładne, więc z czystym sumieniem, w dalszym ciągu możemy uprawiać psie sporty.
Po powrocie do domu Gina została zasypana stertą polarowych koców, było jej bardzo zimno, ale mimo to nie miała oporów, żeby wyjść na zewnątrz, wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszyła i próbowała trochę skakać, dlatego nawet w domu chodzi na smyczy. Na razie zachowuje się grzecznie, nie interesuje się ubrankiem pooperacyjnym, oby tak dalej. Trochę boję się, co to będzie, jak Gin dojdzie do wniosku, że już serio nie wytrzyma i musi pobiegać, poskakać, a najchętniej to wzbiłaby się w powietrze za piłką ;).
I wszystko dobrze się skończyło ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to się stało, że zaczęła szczekać jak była już na narkozie ;D
Fanie, że już po :-) Moją małą też to czeka niedługo, ale przeżyłam kastrację kotki i psa, to i to jakoś pójdzie.
OdpowiedzUsuńSuper ! Dobrze , że już po wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńObawy są najgorsze , ja dzień przed też nie mogłam wytrzymać , całą noc nie spałam .
U mnie było tak , że zabrałam psa od razu po zabiegu , jeszcze wybudzona nie była i z marznięciem tak samo , cały czas się trzęsła .
A no musicie uważać bo mój mądry psiak wczoraj , 1 dzień po sterylizacji wskoczył sobie na tapczan , narobiła mi strachu , jeszcze nie miała tyle siły i jakbym jej nie złapała to by spadła .
Szybkiego powrotu do formy !
Mimo, że musiałam czekać te kilka godzin, to jednak cieszę się, że odebrałam w pełni wybudzonego psa. Myślę, że lepiej jest, gdy weterynarz jest przy "procesie" wybudzania się z narkozy, gdyby coś było nie tak, to od razu może zareagować ;). Tosię odbierałam częściowo wybudzoną, ale była w strasznym stanie, dlatego opcja "doby pooperacyjnej" jest bardzo fajna.
UsuńUf i wszystko przebiegło, jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuńDzielna dziewczynka.
Dużo zdrówka dla Ginny, niech szybko dochodzi do siebie! :D I gratulujemy ślicznych stawów! :D
OdpowiedzUsuńNo to dużo zdrówka : )
OdpowiedzUsuńŚwietna wiadomość!! Na pewno Ginka za nie długo będzie mogła hasać jak dawniej ;)
OdpowiedzUsuńSuper że wszystko jest ok :)
OdpowiedzUsuńAnu jest wysterylizowana i bardzo się z tego cieszę, bo nie mam z nią problemów zdrowotnych jakie mają suki :)
Super ,że wszystko poszło dobrze! Bona kiedy miała już zakładane szwy zaczęła machać ogonkiem :D . Ginny jest bardzo dzielną suczką , mamy nadzieję ,że nie uzna ubranka za czegoś nie potrzebnego (moja po 8 dniach rozszarpała ubranko na strzępy) i ,że nie będzie chciała tak szybko wracać do ulubionych zajęć :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że wszystko poszło dobrze i bez żadnych powikłań.
OdpowiedzUsuńGin to dzielniacha. :P
Niech Ginna szybko dochodzi do siebie!
OdpowiedzUsuńStylowe ubranko ;)
Świetnie, że już po, ja przede wszystkim gratuluję stawów! ;) Moje psy mają ten zabieg już za sobą - mimo iż to w przypadku Bony był on poważniejszy i generalnie to ona w swoim kaftaniku prezentowała się "żałośniej" po powrocie z kliniki, to widok Jima, zawołanego przez panią weterynarz z drugiej sali, chwiejnie kroczącego w moim kierunku z miną w stylu "to pewnie kara za popełnione grzechy", chyba na zawsze pozostanie mi w pamięci i będzie wywoływał wyrzuty sumienia :P Życzę szybkiego powrotu do formy i braku szalonych pomysłów w czasie rekonwalescencji!
OdpowiedzUsuńDobrze że już po wszystkim :)
OdpowiedzUsuńZuch dziewczynka :)
Ufff można tropchę odetchnąć :) Życzymy szybkiego gojenia i powrotu do formy :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze że wszystko się udało :)
OdpowiedzUsuńRównież życzę szybkiego powrotu do formy.
Kiedy mój kundel był sterylizowany również byłam pewna obaw i nerwów- doskonale to rozumiem. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wszystko poszło dobrze, teraz trudny dla psa, jak i opiekuna okres pooperacyjnego nicnierobienia ;)
Ufff , jak dobrze że się udało :) Fany nie miała kastracji , bo w przyszłości chcemy mieć szczeniaczki ;) Czekam na następne posty , a w między czasie zapraszam do nas ;
OdpowiedzUsuńzyciezmoimpsem.blogspot.com
Super, że sterylizacja przeszła pomyślnie ;)
OdpowiedzUsuńTeraz, tylko aby Ginna wracała do zdrowia ;)
Zapraszamy do nas ;)
Pozdrawiamy :*
Dobrze, że wszystko poszło bez problemu - pamiętam, co przeżywałam u swojego psa, a on samiec, więc o ile zabieg był prostszy... Najważniejsze, żeby się szybko zagoiło i Gina wróci do swojej codzienności :)
OdpowiedzUsuńByłam świadkiem przy kastracji mojego psiaka :D Podobało mi się to, że mogę przyglądać się zabiegowi, marzyłam by być weterynarzem (teraz się niestety inaczej układa, ale mniejsza o to). Dobrze zrobiłaś, iż dałaś Gin na tą operację.. Jestem zwolennikiem sterylizacji.
OdpowiedzUsuńSuper, że suczka ma takie kości w dobrej kondycji :)