Ginny to mój pierwszy pies, który wykazywał jakiekolwiek zainteresowanie zabawkami i pierwszy, którego nauczyłam aportować ;). Miałam wtedy jakąś wiedzę teoretyczną na ten temat, ale nijak nie pokrywała się ona z praktyką. Jak większość już wie, nasze początki w tej kwestii nie należały do najłatwiejszych i minęło trochę czasu zanim uznałam, że mogę mówić, że mój pies aportuje. A jak nauczyłam Gi tej skomplikowanej sztuki? Przerabiałyśmy chyba wszystkie problemy z aportem, od uciekania z zabawką, po nie przynoszenie jej wcale, więc metody, które na niej testowałam były różne. W tym poście chcę zebrać wszystko w całość, łącznie z opisami, jak wtedy oceniałam naszą sytuację ;).
6 tygodni
"Przetestowałam na niej szarpaczek polarowy własnej roboty, egzamin zdany na 6+. Strasznie fajnie się przeciągała."
2 miesiące
"Fajnie się szarpie, bardzo lubi to robić, ale czuję, że możemy mieć problemy z aportem..." (wyrocznia :P)
prawe foto M.Grobla
5 miesięcy
"Najpierw Gin nie bardzo chciała przynosić mi rzucone zabawki, a teraz
przynosi polarowe szarpaki, miękkie kocie piłeczki, pałeczki od
cymbałków, a powoli zmierzamy do przynoszenia dysków. Swego czasu Gin
przynosiła dyski, ale coś spowodowało, że przestała to robić. Dziś chyba
udało mi się znaleźć na to metodę i jest już lepiej, Młoda złapała
nawet pierwszego rollera" - kiedy Gi stwierdziła, że nie będzie przynosić dysków, przestała przynosić też inne zabawki :(.
6 miesięcy
"Fajnie się szarpie, ale aport mamy koszmarny."
"Aport robię jej na szarpakach, bo na razie piłkami na sznurku nie umie się bawić (znaczy łapie za sznurek, a nie piłkę)"
"Szczególnie ucieszył mnie fakt, że Ginny normalnie przeciągała się i
aportowała szarpaczek, bo ma z tym problemy w tego typu miejscach." - fragment relacji z wypadu na spacer do parku.
O ile dobrze pamiętam robiłyśmy wtedy aport na wymianę (dwie takie same zabawki), miałyśmy problem z wyeliminowaniem drugiej zabawki.
Sprawdzałyśmy też metodę polegającą na przyczepieniu psa do linki tak, żeby nie miał możliwości uciekania z aportem. Kiedy pies nie chciał z nim wracać trzeba było lekko go do siebie przyciągnąć za pomocą linki. Ta metoda w ogóle nie przynosiła pożądanych efektów, poza tym istniało prawdopodobieństwo (zakładając, że linka działa), że po odpięciu linki pies zorientuje się, że nie jest już kontrolowany i problem z aportem wróci.
7 miesięcy
"Ginny ma niezbyt fajny aport, a tak właściwie to wcale go nie ma (...)" - to fragment relacji z seminarium frisbee. Pamiętam, że kiedy rzuciliśmy jej rollera, a potem zachęcaliśmy, żeby wzięła dysk do pyszczka, to tak się zestresowała, że na niego nasiusiała. Chyba nikt nie wierzył wtedy, że wystartujemy w zawodach ;).
"(raz przynosi, raz nie, niektóre rzeczy przynosi, niektóre nie)"
Ginny bawi się z Agą, która pokazuje mi, jak robić to we właściwy sposób.
fot. K.Buryn
10 miesięcy
"Ginny w niedzielę rano całkiem przyzwoicie przynosiła PIŁKĘ (tak, piłkę, ona za nimi wcześniej w ogóle nie przepadała)"
Klik - piłki były już na tyle fajne, że sucz właził po nie do wody!
Klik - hmm... ;)
Klik - raz lepiej raz gorzej, ale o aporcie jeszcze nie mówimy, a to już ósmy miesiąc razem!
11 miesięcy
Klik - przełom!
To był chyba dla nas kluczowy moment. Ginny zrozumiała, że nie zabiorę jej zdobyczy, a jeśli chce znowu coś gonić, to musi mi to przynieść. Od tamtego czasu zaczęłam pokazywać jej inne zabawki.
Na treningach przez jakiś czas miałyśmy problem z:
13 miesięcy
"Miałam przed oczami wizję Gin uciekającej z aportem do tunelu (...)"
Po dobroci niezbyt dało się to wyplewić, ale wystarczyło jedno, gromkie "nie!" i od tamtego czasu, jeśli sucz już wbiegnie z piłką do tunelu to i tak ją potem przynosi, a nie zostawia/ucieka.
Nadal jednak niewiele ruszyło z dyskami, dopiero, kiedy Ginny miała:
16 miesięcy
"moje psisko przekonało się do talerzyków na zewnątrz i to jeszcze w zupełnie obcym dla niej miejscu"
Jeśli uznać, że pies umie aportować, kiedy przynosi nam wszystko, co chcemy, to można powiedzieć, że u nas nauka aportu trwała ponad rok. Przez 14 miesięcy przechodziłyśmy przez różne problemy związane z aportem, ale w końcu udało nam się znaleźć rozwiązanie. Byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu mam swojego wymarzonego pieska, który przynosi mi piłeczkę! I nadal jestem, ale cały czas dążę do tego, żeby było jeszcze lepiej :).
A jak to wygląda na chwilę obecną?
Trochę czasu Wam to zajęło, ale cieszę się jesteś zadowolona z efektu :). My mamy problem przy nowych super zabawkach, bo Emet chce się nacieszyć nimi i nie zawsze od razu oddać.
OdpowiedzUsuńA co do filmiku, u mnie pisze że niedostępny..
Kosztowało mnie to dużo czasu i pracy, ale opłaciło się, jestem bardzo zadowolona, bo Gi przynosi teraz wszystko :D.
UsuńFilmik powinien już działać :).
Ja zaczekałam z aportem, aż Kazan zrozumie, że nie tylko zabawa z innymi psami jest fajna. Teraz przynosi, choć muszę przechodzić od słodkiego po stanowczy ton, żeby nie zaczął gryźć dysku / psuć szarpak.
OdpowiedzUsuńNie potrzebny mi do niczego (na razie) aport, więc sie z tego cieszę XD
OdpowiedzUsuńTyle ile potrzebuję, żeby psa zmęczyć piłką czy dyskami, się nada - puści gdzieś niedaleko, więc luzik XD
Btw fajny z Gi przecinek <3
OdpowiedzUsuńMy aport poprawiamy z Beethovenem, szczeniak całkiem to rozumie, chociaż i tak nad tym pracujemy ;). Aport to nie taka łatwa sztuka :P.
OdpowiedzUsuńniestety u nas jest to samo i też przerabiamy wszystko po kolei.. raz jest dobrze, raz tragicznie
OdpowiedzUsuńJak bywa, że jest dobrze, to znaczy, że na pewno w końcu się uda! :)
Usuńmam taką nadzieję :D
UsuńZ Sissi nigdy nie było problemów z aportem - zawsze kochała gumowe i piszczące zabawki, ale z szarpakiem mamy problem, bo sucz się do końca nie podoba i bawi się nim tylko na dworze, a w domu nie ma mowy. Johnny za ta uwielbia wszystko i czasem przyniesie, więc jestem z niego zadowolona. Filmik super, w 0:20 sekundzie w tle widzę Johnnego :P
OdpowiedzUsuńGratulacje! Tajga miała robiony aport na smaki, więc teraz próbujemy to zmienić i ... nie jest łatwo, ale ćwiczymy. Mam nadzieję, że dojdziemy do takiego etapu co Wy :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, rewelacja ;) !
OdpowiedzUsuńU nas problem jest z aportem i szarpakami także ... :P
Świetnie, że Wam się w końcu udało, ale chyba gdyby nie wyszło, to nie byłoby żadnej katastrofy - to tylko jedna z wielu komend, a każdy pies ma inne predyspozycje, także nie warto próbować na siłę :)
OdpowiedzUsuńDla osoby, której nie zależy na sporcie z psem, a chce go mieć o tak po prostu, żeby mieć to pewnie nie byłaby katastrofa, ale dla mnie owszem :P. Tosia, mój pierwszy pies w ogóle nie interesuje się zabawkami, a co dopiero mówić o nauce aportu, więc bardzo zależało mi, żeby mój drugi pies miał tę super umiejętność. Aportowanie jest nie tyle pomocne w różnych sportach (w niektórych to wręcz podstawa), co samo w sobie jest fajnym sposobem na "wybieganie" psa, rzut zabawką może stanowić nagrodę na odległość itd. Aport zabawowy według mnie nie jest do końca tym samym co np. "siad". Czy siadanie jest dla psa samonagradzające? Chyba nie bardzo, pies oczekuje nagrody za to, że usiadł, a gdyby nie komenda to pewnie poszedłby wąchać krzaczki. Aport, zabawa w przeciąganie są nagrodami samymi w sobie.
UsuńJa uważam, że jeśli widać jakieś szanse na to, że pies będzie aportować (czy robić cokolwiek innego, co chcemy, żeby robił) to warto próbować. Nikt nie mówi, że na siłę, bo w ten sposób to raczej nic się nie osiągnie, ale kroczek po kroczku, czemu nie? ;)
Rzeczywiście masz rację, mój pies jest taki typowo do kochania (coś tam agilitujemy, ale to raczej zabawa), więc nie stawiam mu takich wymagań i powiem szczerze, że jeśli czegoś nie może się nauczyć to po prostu odpuszczam, poddaję się :D Na szczęście sunia uwielbia zabawki, aportować, a w ogóle to biega sama z siebie bez nauki aportowania, więc może po prostu jakoś bardziej o tym nigdy nie myślałam.
UsuńW każdym razie gratuluję sukcesu i pozdrawiam :)
Wiem jak to jest , bo sama przez to przechodziłam ;) Verte jak na razie zawsze przynosi piłki , inne zabawki zdarzy się jej zapomnieć , ale ćwiczymy i mamy nadzieję , że tak jak u Was wyrośnie z tego :D Trenujemy i czekamy na efekty ;)
OdpowiedzUsuńUh, u nas oddanie szarpaka którym można się przecież szarpać (heloł, najlepsza z zabaw) idzie trochę gorzej. Po 3 komendzie słownej odda w końcu, ale np. kiedy przeciąga się z innym psem to nigdy nie puszcza jako pierwszy, do usranej śmierci będzie trzymał sznur w pysku. Co innego piłeczki i duperelki - phi, można oddawać. Cieszę się, żeście dziewczyny zadowolone. Może rok zajęło, ale efekt zadowalający, no :D
OdpowiedzUsuńNiektórzy niestety właśnie odpuszczają aport kiedy pies olewa całą sprawę ale ty się nie poddałaś i są niesamowite efekty! Na prawdę podziwiam, bo ja aż takiej cierpliwości to nie mam :P
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki biegają za a portem tylko w grupie a w pojedynkę to już sprawa wygląda gorzej...
Pozdrawiamy i zapraszamy do nas :)
caviki.blogspot.com