Trzeci raz brałyśmy udział w tytułowych zawodach. Tym razem nie poszczęściło nam się z pogodą (nasze pierwsze zawody w deszczu!) i tradycyjnie miałyśmy przygody związane z samym dojazdem (kaganiec szczęśliwie wrócił z nami do domu). To był nasz drugi start w open, agility i jumping sędziowała Lucie Dostalova, hopkanie open (bieg z samymi hopkami) Nina Bekasiewicz.
Torek agility totalnie mnie przerósł, ale byłam bardzo dumna z Ginki, bo za pierwszym razem bezbłędnie zrobiła slalom! Jej, miała z tym takie problemy, nie sądziłam, że się uda. Spodziewałam się raczej, że ominie jeden z pierwszych palików albo wyjdzie zbyt wcześnie. Złapała też jakąś fazę na huśtawkę i stwierdziła, że będzie sobie na nią wchodzić bez komendy. Kiedy przyszła już kolej na tę przeszkodę elegancko ją pokonała (na ostatnich zawodach było inaczej). Z palisadą było super, więc za ostatnie problemy obwiniam tunel, który się pod nią znajdował, najwidoczniej musimy jeszcze nad tym popracować, ale cieszę się, że tym razem nie pojawiła się taka kombinacja.
Naszym drugim biegiem było hopkanie ;). Tu już widziałam większe szanse na powodzenie, ale podobnie, jak w pierwszym biegu skończyło się disem, nie bardzo wiem za co, ale podejrzewam, że przez moje zamotanie i odmowy. Nie zawsze znajdowałam się w tym miejscu, w którym chciałam (mój pies ma chyba większą świadomość swojego ciała niż ja). A Gi biegła tempem ślimaka (w sumie ja też) i wydawała mi się nieco rozkojarzona. Gdybym miała w ręku piszczącą świnkę, pewnie byłoby inaczej, ale pora w końcu odciąć pępowinę... to znaczy zabawkę w ręku?
Przyszedł w końcu czas na ostatni bieg, którym był jumping. Po agility nie spodziewałam się niczego dobrego, a okazało się, że ostatecznie wcale nie było tak źle. Szkoda tylko, że przez moje totalnie nieogarnięcie zdisowałam nas na drugiej przeszkodzie, którą była hopka. Gi zamiast skoczyć ją przodem zrobiła out. Skoro nie miałyśmy już nic do stracenia bardziej się wyluzowałam. Chyba pierwszy raz na zawodach zrobiłam ślepą zmianę i nawet wyszła, wow! No i potem znów był slalom. Gi ślicznie weszła lewym barkiem, bodajże po trzecim paliku źle wymierzyła krok i... uderzyła się o słupek. Na szczęście nie przejęła się tym bardzo, ale wyszła przez to ze slalomu, dlatego zrobiłyśmy go od początku - wszystko super. Na koniec też miło mnie zaskoczyła, bo skoczyła hopkę w takiej sytuacji, w której się tego nie spodziewałam.
Generalnie nie byłam zaskoczona wynikiem zawodów, spodziewałam się, że na pudle to my raczej nie staniemy ;). Cieszę się jednak bardzo, że jeśli chodzi o Gi to w zasadzie nie mam się czym martwić, bo wiem, że wszystko jest do wypracowania. Tyle już udało nam się osiągnąć, a od dawna nie korzystamy z niczyjej pomocy. Przyszedł jednak taki moment, kiedy wypadałoby to jednak zrobić, bo w przeciwnym wypadku ciężko będzie zrobić krok do przodu.
Jejku, jakie śliczne fotki! Chciałabym zobaczyć hopsającą Ginkę.:D
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia, Gi taka szczęśliwa :). Świetnie, że tak dobrze poszedł wam slalom, według mnie jest to najtrudniejszy element na torze.
OdpowiedzUsuńH&F
http://jaimojaspanielka.blogspot.com/
Slalom to dla mnie mega zaskoczenie, bo Gi nawet na ostatnich treningach nie od razu robiła go we właściwy sposób. Byłam naprawdę w szoku, jak na zawodach zrobiła go bezbłędnie bez mrugnięcia okiem :D.
UsuńGratulacje! Widzę, że Gina też nakręca się na piszczące zabawki jak nie wiem co :D
OdpowiedzUsuńTak, piszczałki stoją najwyżej w ginowym rankingu najlepszych zabawek :).
UsuńCudne zdjęcia!! Zamierzam spróbować agility z moją suczą, bo kocha skakać i biegać. Teraz trenujemy obi, ale psinę ciężko jest zmotywować i podejrzewam, że w agi lepiej by się czuła. Nie dowiemy się jak nie spróbujemy :) Powodzenia w dalszej pracy!
OdpowiedzUsuńSuper foty! Tez niedługo zaczynamy trenować agi! Mam nadzieje ze Espritowi sie spodoba tak samo jak Gi! :)
OdpowiedzUsuńMY BLOG
Szkoda, że w końcu nas nie było, miałam nadzieje was wszystkich zobaczyć w akcji, no ale! Fajnie, że idzie wam coraz lepiej, uwielbiam zdjęcia psów ze slalomu, widać to skupienie (i obłęd) w ich oczach hahhahah :D
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! :) Twój opis biegów brzmi strasznie ponuro, a poszło Wam super, w końcu to były OPENY!!! Byłam i widziałam :D
OdpowiedzUsuńOj bo ja tak już mam, że jestem czarnowidzem, a dopiero z czasem szukam plusów i nawet je znajduję (chyba nie jest ze mną tak źle w takim razie). Trzeba po prostu spiąć poślady, żeby następnym razem było lepiej ;).
UsuńGinka i tak dobrze się spisała! :D To świetnie, że tak dobrze poszedł Wam slalom, bo to bardzo trudna przeszkoda według mnie.
OdpowiedzUsuńZdjęcie przecudne! Gratuluję pracy z Gi, następnym razem będzie jeszcze lepiej! :D
Pozdrawiamy,
Monia i Roxi
Cieszę się że chociaż startujesz tak dla siebie czytam wasz blog i oczekuję następnego posta robicie ekstra fotki*♡*
OdpowiedzUsuńOgromne gratulacje! Trzymam kciuki za Wasze dalsze sukcesy! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje. Ja tak nigdy nie zrobie... szkoda :/
OdpowiedzUsuńzapraszam do naszego chomiczego świata
chomikrazy2.blogspot.com
Nigdy nie mów nigdy! ;)
Usuńooo, widzę, że piszcząca świnia nie tylko dla białego jest całym światem? :D
OdpowiedzUsuńŚwinia to w tej chwili najpraktyczniejsza piszczałka z tych co mamy, więc częściej zabieram ją tam, gdzie może być naprawdę potrzebna (piszczące zabawki to nagrody za zadania specjalne :D). Tak to Gi wielbi wszelkie ustrojstwa, które wydają z siebie dźwięki.
UsuńGratulacje! I tak poszło Wam super :)
OdpowiedzUsuńMy chciałyśmy jechać, ale niestety to dla bardziej zaawansowancyh, więc nie dla nas. Super że wam tak dobrze poszło! Cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Laura&Shira
Niestety BARDZO dużo psów ma problem z tunelem pod palisadą, ale da się to naprawić.Gratulacje własnych sukcesów i powodzenia w dalszej pracy!
OdpowiedzUsuń