W tym tygodniu po raz drugi odwiedziłam wraz z Gi Warszawę. Tym razem wybrałyśmy się na zawody agility, ja w roli fotografa, a Gi jako moja towarzyszka :). Miałyśmy tego dnia startować, ale w końcu wyszło inaczej (pewnie za jakiś czas rozpiszę się bardziej na ten temat). Momentami trochę żałowałam, bo torek jedynkowy wydawał mi się całkiem fajny, szczególnie ze względu na ustawienie slalomu w obu egzaminach, może innym razem uda się i trochę pobiegamy.
Mimo jakichś 15 stopni na termometrze słońce naprawdę nam dopisywało (aż za bardzo, bo wróciłam do domu z czerwoną twarzą, co to będzie przy letnich upałach?). Ginka była najgrzeczniejszym psem na świecie, a dzięki pewnemu schipperke jeszcze bardziej doceniam, że tak ładnie i CICHO siedzi w klatce :P. Na stoisku z zabawkami znalazłam nowe "muszę to mieć" oraz przekonałam się, że niektórych rzeczy nie warto kupować w naszym przypadku. A najfajniej było spotkać się ze starymi znajomymi i poznać nowe twarze (i psie mordki :D). To jeden z największych plusów jeżdżenia na zawody, pojawiają się ludzie, których wcześniej znaliśmy tylko z ekranu monitora, bo trudno po prostu umówić się na spacer z kimś, kto mieszka na drugim końcu kraju, a tak chociaż na chwilę można zobaczyć się "na żywo" :).
Na zdjęciu obok Gi siedzi pudelek miniaturowy Timi, który przyjechał z Trójmiasta :D.
Dzięki wyjazdom do Warszawy z psem, doceniam też bardziej miejsce, w którym mieszkamy. Wypad do stolicy z futrem zawsze jest dla mnie bardzo stresujący, martwię się o to, czy mój pies dobrze się czuje, czy czegoś mu nie brakuje, czy zaraz ktoś go niechcący nie podepcze w zatłoczonym autobusie. Wracam do domu, wysiadam z tego autobusu i poza szczekaniem paru psów sąsiadów nic nie słyszę! I to jest tak cudowne uczucie, ta świadomość, że nie muszę wyjeżdżać gdzieś na weekend (jak większość pasażerów naszego autobusu, który mija między innymi ogródki działkowe), żeby móc w ciszy i spokoju spędzić czas na świeżym powietrzu.
Ja kocham zawody za samą atmosferę, tak samo Warszawę- jak byłam na spacerze na Polach Mokotowskich to gdy jakiś pies podbiegł to zaraz podchodził jego właściciel mówił Dzień Dobry no i był bardzo miły, a psiaki w większości się naprawdę fajnie słuchały. Nie to co w moim mieście, tutejsi ludzie to całkowite przeciwieństwo. Swoją drogą uwielbiam twoje zdjęcia z zawodów :D.
OdpowiedzUsuńSame zawody czy spacery po warszawskich parkach są spoko :D. Mnie totalnie wykańczają dojazdy, przesiadki, tłumy ludzi, hałas, brrr... No, ale od czasu do czasu, żeby spotkać się z fajnymi ludkami warto się poświęcić :).
UsuńDzięki! :D
Zazdroszczę możliwości wyjazdu na takie zawody :D Musiało być super!
OdpowiedzUsuńWow, świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że takie zawody są dobrą okazją do sfotografowania przedstawicieli różnych ras, tym bardziej, że wychodzą Ci przepiękne zdjęcia, mnie osobiście urzekł collie smooth - szkoda, że u mnie w okolicy nie organizuje się większych przedwsięwzięć tego typu, a JESZCZE nie spsiałam na tyle, by jeździć na drugą stronę Polski ;)
Dziękuję! :D
UsuńTo prawda, poza wystawami zawody to bardzo fajna możliwość poznania różnych ras, a w szczególności zawody agility :). Mnie też szczególnie zainteresował krótkowłosy collak, dlatego załapał się na parę ujęć :D.
Genialne fotki. Ja z kundlem byłam razy Wawie i o dziwio nor było najgorzej. Musimy się spotkać bo Ginka to cudona psinka. Na pewno Tika by ją polubiła ciekawe czy Gi Tikę :P
OdpowiedzUsuńGi lubi raczej niewiele psów, ale większość toleruje :).
UsuńZawody to coś świetnego, ale kiedy zawody agility to już po prostu fenomen!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam agility, to najpiękniejszy sport o jakimkolwiek słyszałam. Te porozumienie zawodnika z psem jest po prostu bezcenne. Zdjęcia pięknie, baardzi chciałabym takie kolorowe z moim Rudusiem.:D
Jejka, jak mi się bardzo podoba agility! Myślę nad zrobieniem kilku przeszkód samodzielnie, bo do najbliższego toru mamy dalekooo.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że w naszym mieście po prostu nic się nie dzieje, o żadnych zawodach nie ma co marzyć... Chciałabym chociaż popatrzeć, poczuć tą atmosferę, poznać innych psiarzy. Wiadomo, wystawa (w dodatku tylko jedna) to nie to samo. Może kiedyś się to zmieni, oby!
Cudowne zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńSuper było was poznać!
Pozdrawiamy :*
Sylwia & Nela
Dzięki! :)
UsuńWas również było bardzo miło poznać! :D
Miałam jechać i nawet wystartować, ale oczywiście w naszym przypadku też wyszło inaczej. Za to wybrałam się w niedzielę pofocić zawody IPO - uwielbiam to :D.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie wymiata! :D
OdpowiedzUsuńJa mieszkam z dala od stolicy, do większego miasta mam 10km, a do na prawdę dużego (Katowice) ok. 50km. Czasem to męczące, bo jednak nie wszystko idzie dostać w małej mieścinie, ale ten spokój jest niezastąpiony.. <3
Ale świetne zdjęcia! :D
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia! Żałuję, że nas nie było, ale do Wawy mamy niestety strasznie daleko :( Też nie zazdroszczę osobom mieszkającym w dużych miastach... są tego też plusy, ale zdecydowanie bardziej wolę mieszkać tu gdzie mieszkam i mieć własny ogródek, spokój i ciszę. :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie, jak ,,układasz'' zdjęcia w ten sposób?
OdpowiedzUsuńTzn, jedno pod drugim.
Bardzo bym chciała aby moje chude też "uprawiały" agility, ale nie mamy za bardzo do tego warunków. No dobra mamy działkę z jedną gałęziową przeszkodą, ale to nic :/ do Warszawy nam "trochę" daleko...
OdpowiedzUsuńW innych miastach też są klubu agility :).
Usuń