OSŁONY PRZECIWSŁONECZNE
Ich zadaniem jest osłaniać przednią soczewkę przed wpadaniem bocznych promieni światła, które mogą między innymi powodować spadek kontrastu na zdjęciu czy pojawienie się flar. Ja zakładam je nawet wtedy, kiedy tego światła (ze względu na fotografowanie psów głównie w plenerze mam tu na myśli słońce) za bardzo nie ma, żeby chronić przednią soczewkę obiektywu przed uszkodzeniem.
Kiedyś podczas zawodów frisbee pies nieoczekiwanie odbił dysk zamiast go chwycić (tak czasami bywa), talerzyk powędrował prosto w stronę mojego obiektywu, ale dzięki tulipanowi szkło było całe i zdrowe. Często noszę aparat na szyi, zawieszony na pasku dynda w różne strony, co też nierzadko powoduje okazje do kolizji obiektywu z różnymi obiektami, nie tylko latającymi. Założony tulipan pozwala także na wygodniejsze użycie pokrowca przeciwdeszczowego, o czym będzie niżej.
Jeżeli z jakiegoś powodu nie macie osłony przeciwsłonecznej do obiektywu (producenci zwykle dodają je w zestawie), to polecam zainwestować raczej w dedykowany sprzęt. Miałam okazję korzystać z zamienników, jeden był zupełnie bezużyteczny, bo wchodził w kadr, a drugi niewygodnie się mocowało, więc i tak ostatecznie wylądował w szufladzie.
FILTRY UV LUB OCHRONNE
Filtry UV w fotografii cyfrowej nie spełniają już zbytnio swojej pierwotnej funkcji, nie wpływają też w szczególny sposób na zdjęcia, dlatego wiele osób decyduje się na nie, by chronić przednią soczewkę obiektywu. Na rynku są też dostępne typowe filtry ochronne, ale są znacznie droższe. Dość długo zastanawiałam się czy decydować się na zakup takich filtrów, bo zdania na temat sensu używania ich są bardzo podzielone, poza tym przez wiele lat w ogóle z nich nie korzystałam i było ok. Dodatkowe szkło, szczególnie gorszej jakości może negatywnie wpłynąć na jakość naszych zdjęć, a w przypadku konkretnego uderzenia o coś obiektywem, cienka szybka na niewiele może się zdać. Jeden filtr UV mam z przypadku, był dołączony jako gratis do jednego obiektywu i już na nim został. Za to drugi kupiłam już z premedytacją, a doszło do tego tak...
(Na zdjęciu filtry Hoya HMC UV (C) i Nisi DUS Ultra Slim Pro MC UV)
[Historia dla ludzi o mocnych nerwach] Pewnego dnia wzięłam do ręki swój aparat, który miał akurat zamocowany TEN obiektyw. TEN obiektyw ma według mnie pierścień zoomowania w dość niefortunnym miejscu, bo zdarza mi się niechcący chwytać za niego i zmieniać ogniskową. Tak też było tym razem i pewnie nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie dźwięk kruszącego się wewnątrz szkła. W tamtym momencie i moje serce pokruszyło się na milion kawałków, a w myślach kalkulowałam już ile będzie kosztować naprawa i czy w ogóle będzie możliwa. Pokręciłam jeszcze parę razy zoomem i cud, naprawiło się! Długo było dobrze, aż któregoś dnia znów to samo, ale tym razem udało mi się dojrzeć sprawców całego zamieszania. Były to wszędobylskie ziarenka piasku! Dzień wcześniej robiłam zdjęcia fruwającej Ginie, która w trakcie wznoszenia się do lotu unosi w powietrze wszystko co wcześniej znajdowało się pod jej łapami, w tym mnóstwo piasku. To nie był pierwszy raz, kiedy robiłam takie zdjęcia, ale pierwszy raz mam obiektyw, który wsuwa się i wysuwa wewnątrz obudowy, dlatego do środka może dostawać się piasek, pyłki i inne syfy. Wtedy właśnie podjęłam decyzję o tym, że ten konkretnie obiektyw MUSI mieć filtr. Zawsze można go odkręcić, ale na tego typu sesje goły iść nie może.
Potrzebowałam filtra o średnicy 82mm, ale ceny za szkiełko o takich wymiarach wahały się od 13zł do ponad 1000zł, więc wybór okazał się trudniejszy niż sądziłam. Dodatkowo musiał to być obiektyw typu "slim", czyli z węższą oprawą, która przy obiektywie szerokokątnym nie będzie powodować efektu winiety. Ceny zależą głównie od średnicy (im większa średnica filtra tym wyższa cena) i od jakości, chociaż tutaj podobno nie trzeba aż tak kierować się ceną, bo są producenci oferujący produkt lepszej jakości w porównaniu z tym co ma do zaoferowania w wyższej cenie ich konkurencja. Najlepiej w związku z tym poczytać sobie różne opinie i na tej podstawie zdecydować, natomiast te filtry po kilka złotych prawie na pewno bardziej nam zaszkodzą niż pomogą.
COŚ DO SIEDZENIA/LEŻENIA
Psy poniekąd zmuszają nas do położenia się plackiem na ziemi lub chociaż do tego by kucnąć lub uklęknąć, inaczej trudno korzystnie je sfotografować. Sama najczęściej praktykowałam te dwie ostatnie pozycje, nierzadko bywało, że kiedy nagle działo się coś ciekawego, ja w ułamku sekundy byłam już na ziemi z aparatem, co między innymi przyczyniło się później do moich fatalnych problemów z kolanami. Nie mogąc w ogóle klękać ani kucać przerzuciłam się na siedzenie/leżenie. No i tu zaczęły się schody, bo o ile mokre i ubłocone ubrania na kolanach jakoś mocno mi nie przeszkadzały, tak w innych miejscach już tak. To spowodowało, że zaczęłam rozglądać się za czymś, na czym będzie można sobie usiąść lub się położyć, co będzie względnie trwałe i jednocześnie nie szkoda będzie to zniszczyć.
Wybór padł na:
Podkładka pod kolana (zdjęcie wyżej) - całkiem spoko izoluje od zimnych, twardych powierzchni, nie przepuszcza wody, ale ma małą powierzchnię, a w plecaku zajmuje dużo miejsca, więc nie jest do końca praktyczna.
Pled z IKEA - dokładnie Vitmossa, kosztuje 8zł (ja dodatkowo podzieliłam go na dwie części, co dało mi dwa koce po szalone 4zł). Nie ma lekko, a nadal dzielnie się trzyma, więc polecam. Nie jest niestety wodoodporny, a w wietrzne dni powiewa niczym żagiel, przez co umiejscowienie go na podłożu nie należy do łatwych.
Gruba reklamówka - najtańsze rozwiązanie, duży plus za wodoodporność i łatwość przechowywania. Niestety podobnie jak pled, w wietrzny dzień trudno ulokować ją na ziemi. Do tego niezbyt dobrze izoluje od zimnej, twardej powierzchni.
Posłanie turystyczne dla psa - tak, tak, do czego to doszło, żeby zabierać psu posłanie, ale cóż, sztuka wymaga poświęceń! Dorwałam kiedyś takie posłanie w Biedronce, można je zwinąć w rulon, więc jako tako idzie je przetransportować na plecaku. Jest dość miękkie i względnie wygodne, od spodu ma wodoodporny materiał, ale niestety przecieka na szwach o czym niemiło przekonałam się podczas wrześniowych zawodów, na których lało jak z cebra.
Idealnym rozwiązaniem byłaby wodoodporna mata/koc, która byłaby nieco sztywniejsza niż polarowy pled/reklamówka, a którą dałoby się złożyć w kostkę, bo zwijanie w czasie serio złych warunków mija się z celem. Przychodzi Wam coś takiego do głowy?
POKROWIEC PRZECIWDESZCZOWY
Jeżeli jesteście częstymi bywalcami zawodów i zależy Wam na robieniu zdjęć w każdych warunkach, to polecam zainwestować w pokrowiec przeciwdeszczowy. Oczywiście można używać foliowych torebek i gumek recepturek, ale nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, w dodatku raczej jednorazowe. Gotowy pokrowiec zawsze może czekać na odpowiedni moment w naszym plecaku, a my nie musimy walczyć z folią. Przyznaję, że fotografowanie dynamicznych scen z założonym pokrowcem nie jest szczytem marzeń, ale według mnie jest to o wiele bardziej komfortowe niż w przypadku prowizorycznego rozwiązania jakim jest torebka.
(Mój pokrowiec po rozłożeniu prezentuje się tak)
Pokrowiec przydaje się też do fotografowania w trakcie opadów śniegu, więc jeśli nie bywacie na zawodach, ale lubicie ujęcia z płatkami śniegu w kadrze, to też warto rozważyć taki zakup. Ceny zaczynają się od około 20zł, najtańsze opcje znajdziecie na znanym portalu aukcyjnym.
Bardzo długo bałam się w pełni korzystać z mojego aparatu fotograficznego, bo wiele ujęć wydawało mi się zbyt ryzykownych, jeszcze gdzieś dostałaby się woda albo błoto i coś by się zepsuło. Na szczęście z czasem przesadne zamartwianie się o sprzęt przeszło mi i przestałam się z nim cackać na rzecz ciekawszych ujęć i większej swobody w czasie pracy nad nimi. W efekcie moje obiektywy regularnie borykają się z zachlapaniem wodą, psią śliną, błotem, a i tłuste od smaczków paluchy zdarzy mi się tam wsadzić. Jeżeli nie mam nic pod ręką (co zdarza mi się naprawdę rzadko), to aby pozbyć się plam ze słoika, przecieram go delikatnie rękawem. Nie jest to jednak zbyt dobra metoda, dlatego zawsze staram się mieć w każdej torbie/plecaku ściereczkę z mikrofibry. Ściereczki często dodawane są jako gratis do zakupów w sklepach ze sprzętem fotograficznym, ale ich zakup nie jest zbyt kosztowny, ceny zaczynają się od 5zł. Wcześniej używałam dodatkowo wilgotnych bibułek do czyszczenia okularów i choć nie zauważyłam, żeby wpływały w negatywny sposób na szkła, to okazuje się, że nie są one najlepszym wyborem i lepiej używać produktów stricte przeznaczonych do sprzętu foto (a i tutaj zawsze warto zwracać uwagę na skład).
Kilka dodatkowych porad:
• Jeśli na soczewce jest piasek/błoto, najpierw trzeba je delikatnie usunąć, najlepiej pędzelkiem albo specjalną gruszką. Wycieranie ściereczką może spowodować zarysowania na szkle.
• Jeżeli zdecydujecie się na zakup gruszki z myślą o czyszczeniu optyki albo matrycy, wybierzcie specjalnie do tego celu przeznaczoną. Gruszki z apteki często są zbyt słabe, do tego mają w środku talk, który może dostać się do naszego sprzętu.
• Nie używajcie niesprawdzonych płynów do czyszczenia soczewek, bo możecie w ten sposób uszkodzić powłoki antyrefleksyjne.
• Pamiętajcie o czyszczeniu nie tylko przedniej soczewki, ale również tej z tyłu!
3 CIEKAWOSTKI PRZYRODNICZE DLA PSICH BLOGERÓW
1. To najczęściej psi blogerzy wrzucają zdjęcia typu flat lay, na których jest wiele przedmiotów, które lubią się same przemieszczać, np. piłki! Aby je okiełznać podkładam pod spód gumki do włosów.
2. Kiedy używam kartonowego tła, które normalnie jest zwinięte w rulon i nie da się go całkiem wyprostować, przyciskam jego rogi... pachołkami z obciążeniem do kwadratu obedience. Sprawdzają się do tego naprawdę dobrze! ;)
3. Zdjęcia różnych przedmiotów zwykle robię blisko okna, a mocne cienie wypełniam blendą fotograficzną. Używam jej praktycznie tylko w domu, bo rzadko znajdują się ochotnicy do trzymania jej w plenerze. Koszt takiego gadżetu jest naprawdę niewielki, po złożeniu zajmuje mało miejsca, a potrafi zrobić na zdjęciu ogromną różnicę, więc warto mieć.
Chronicie swój sprzęt foto w jakiś szczególny sposób? Korzystacie z dodatkowych akcesoriów podczas fotografowania psów? :)
Bardzo przydatny post :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam jakiś specjalnych filtrów ani niczego takiego na aparat, ale przyznam, że przydałyby się. Najbardziej chyba przydałby mi się pokrowiec przeciwdeszczowy :p
Pozdrawiam !
Bardzo przydatny post! Twoje piękne zdjęcia pokazują, że naprawdę wiesz co robisz więc z tym większą przyjemnością czytało się jakie rzeczy ułatwią proces fotografowania:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń