To jest pierwszy wpis po dokładnie półrocznej ciszy na blogu, więc wydaje mi się, że przydałyby się jakieś słowa wyjaśnienia co tu się właściwie zadziało. Przez pewien czas regularnie dostawałam pytania dlaczego już nie bloguję, kiedy będzie nowy wpis etc. Nie wiedziałam jak właściwie na nie odpowiedzieć, bo powodów tej sytuacji było wiele, ale podłożem ich wszystkich są moje i psie problemy zdrowotne, które dyktują nam jak mamy żyć (ależ to patetycznie brzmi).
Zawsze sądziłam, że świetnie dobrałyśmy się z Giną, ale posiadanie podobnych dolegliwości to już lekka przesada.
Takie okoliczności sprawiają, że poruszając różne tematy związane z tym co robimy (w końcu od początku o tym właśnie jest blog), trudno jest nie uwzględniać w nich wcześniej wymienionych problemów, a szkopuł tkwił w tym, że bardzo pragnęłam uniknąć regularnego wspominania o nich. Przede wszystkim nie chciałam, żeby mnie czy mojego psa diagnozowali samozwańczy medycy z internetu oraz żeby mówienie o tym, jak czasami jeden długi spacer decyduje o tym, że przez kilka kolejnych dni mój pies biega jedynie po ogrodzie, nie zostało odebrane jako użalanie się nad sobą, bo ten etap mam dawno za sobą (nie mówcie, że Wam się nie zdarza!). Co robię w związku z tym? Poświęcam temu cały wpis, iksde.
Mogłabym w ogóle nie mówić o tym, że cokolwiek dolega mi czy mojemu psu i początkowo taki miałam plan. Tylko okazało się później, że w takiej sytuacji nie mam o czym pisać, bo wszystko kręci się właśnie wokół naszych niedomagań. Pomijanie tych fragmentów byłoby trochę jak układanie obrazka bez kompletu wszystkich puzzli, a ja bardzo chciałabym ten obrazek dokończyć. W tym roku najstarszy wpis na blogu będzie miał 9 lat. Szkoda mi było to wszystko tak po prostu zostawić.
Z pewnością nasz przypadek dla wielu osób to totalna kaplica. Pamiętam jak dziś, kiedy podzieliłam się diagnozą dotyczącą ginowych kolan, bardzo dużo ludzi współczuło zakończenia kariery sportowej, więc domyślam się, że obecnie jesteśmy dla nich jak żywe trupy tym bardziej, że nadal nie zdecydowałam się na kolejnego psa DO SPORTU. Nowa sytuacja bardzo namieszała w naszym życiu, ale wbrew pozorom to wcale nie tak źle, jak mogłoby się wydawać. Ktoś, kiedyś, w dalekim internecie powiedział:
Jeśli twój pies nie pasuje do twoich planów, zmień swoje plany!
Brzmiało to jakoś tak i tak właśnie czynię. W obecnej sytuacji nie tylko mój pies jest nieodpowiedni do moich planów, ale nawet ja do nich nie pasuję, więc wymagały one małej korekty. Szybko okazało się, że nie jest to tak bolesne jak sobie wyobrażałam, a do tego niesie ze sobą wiele korzyści. Przede wszystkim nabrałam ogromnego dystansu do psiego środowiska. Początkowo sądziłam, że to niedobrze, ale z czasem okazało się, że jednak jest to świetne doświadczenie. Kiedyś będę chciała podzielić się nim tutaj z Wami. Zwykłe spacery z psem nabrały dla mnie zupełnie nowego znaczenia. Kiedyś były dla mnie rutyną dnia codziennego, teraz każdy spacer to swego rodzaju wyzwanie. Po 1,5 roku od urazu moich kolan zrobiłam rekordową trasę z psem, mierzyła ona ponad 9km, co daje mi nadzieję, że w 2018 przejdę 10km i na mecie nie będę marzyć o amputacji nóg. Stałam się bardziej wyrozumiała dla siebie i swojego psa, jest jak jest, nie mam wpływu na wszystko i pewne rzeczy łatwiej zaakceptować niż podejmować z nimi nierówną walkę. Ostatnio wreszcie przestawiłam Ginny na dietę BARF przez co umieram ze stresu i jednocześnie jaram się niesamowicie, jeśli lubicie tak skrajne emocje to polecam wprowadzić surowe mięso do psiego jadłospisu. Zrobiłam totalny przesiew psich rzeczy, wciąż bardzo je lubię, ale nie kiedy jest ich tak dużo. Pomijając momenty, kiedy myślę sobie o tym, że już nigdy więcej nie zdecyduję się na psa, bo to same nerwy i zamartwianie się, to jest całkiem zajebiście.
Zawsze śmieszą mnie teksty w stylu "chcieć to móc", "kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu", nie wszystko jest tak czarno-białe. Czasami lepiej dostosować się do nowej sytuacji, iść z prądem, nie kroczyć na siłę pod prąd by nie zostać rozjechanym przez wywrotkę z cementem. Amen. Mam nadzieję, że do następnego!
Ginny widzi frisbee dokładnie raz na 3 miesiące. Mimo tak długich przerw w zabawie dyskami, ona wie jak robić to dobrze :).
Cieszę się, że napisałaś co u Was słychać. :) Życie pisze nam różne scenariusze, czasami trzeba się dostosować i nie zamartwiac, nie denerwować bez potrzeby. Bywają chwilę, że mamto wrażenie, że psie sporty sa dobrem najwyższym psiego swiatka i jak nie można trenować to wielka tragedia, ale życie z psem to nie tylko sport przecież. Uważam, że najważniejsze jest dobro i komfort psa. On nie wie, że jest mistrzem świata. Ale robi to z radością z pracy ze swoim człowiekiem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziecie pisać częściej. Przyzwyczaiłam się, że odkąd bloguje Wasz blog zawsze był żywy i smutno bez postów tutaj jest! :)
Dla wielu osób tak to właśnie wygląda. Trochę to smutne, bo przez dążenie do bycia na podium często zapomina się o tym, jak to fajnie po prostu mieć psa i spędzać z nim wolny czas :D.
UsuńDzięki za tyle ciepłych słów!
Zdrowie zawsze trzeba stawiać na pierwszym miejscu. Psa i nasze własne. Bardzo nie podoba mi się ciśnienie i trenowanie sportu ponad wszystko. Bardzo mądry tekst Cieszę się, że go napisałaś! Życzę wam powrótu do zdrowia i pokonywania wspólnie kolejnych kilometrów. Czekamy na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania, dlatego z Giną wycofałam się z regularnych treningów już na początku jej problemów, żeby ich nie pogłębiać i umożliwić jej normalne funkcjonowanie na co dzień. Zmiany są nieodwracalne, więc lepiej raczej nie będzie, ale może nie być gorzej i to jest dla mnie najważniejsze :).
UsuńŻyczę tych 10km! Zdrowie najważniejsze. Ważne, że się kochacie. Fajnie, że myślisz trzeźwo i bez parcia bo nie ma co się przejmować ludźmi którzy nie wiedzą jak jest ale myślą, że wiedzą najlepiej. Poniekąd rozumiem co czujesz i jak życie może się zmienić. Na szczęście Taja nie choruje ze mną ale ja mam poważne problemy z kręgosłupem od tamtego roku, mimo wszystko staramy się chodzić w góry itd tylko wtedy zawsze biore pod uwage, żeby na drugi dzień mieć wolne a nie prace bo wiem, że po tylu kilometrach w górach to na drugi dzień nie będę w stanie wstać z łóżka. Super, że o tym piszecie. Bardzo mocno Wam kibicuje i uwielbiam czytać Wasze posty.
OdpowiedzUsuńDzięki! Ludzie, o których piszesz znajdą się zawsze, trzeba umieć przymykać na nich oko :D. Kiedy pisałam ten post myślałam o osobach, które mogą być teraz w podobnej sytuacji, przykro mi, że Cię coś takiego spotkało, dużo zdrowia!
UsuńCieszę się, że zamieściłaś ten wpis, bo już myślałam że olałaś bloga na rzecz mediów społecznościowych(używam oszczędnie, więc nie sprawdzałam tam). Życzę Tobie i Ginnie jak najlepszego samopoczucia i radzenia sobie z problemami. Myślę, że być może doświadczasz teraz ulgi związanej z odpuszczeniem. Po sobie mogę powiedzieć, że "odpuszczanie" jest trudne, ale jednocześnie często przynosi ulgę. Może kolejny wpis o życiu z psem na większym luzie i radzeniu sobie z odpuszczeniem dotychczasowych planów? Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńBardzo się nie pomyliłaś, bo w czasie, kiedy nie pisałam na blogu (i wcześniej) całkiem dobrze zadomowiłam się na Instagramie. Jednak na dłuższą metę nie był dla mnie wystarczający i bardzo chciałam wrócić do bloga, tylko nie bardzo wiedziałam jak to poskładać :). Dzięki!
UsuńTrochę masz racji z tym odpuszczaniem, chodzi mi po głowie sporo myśli na ten temat, więc pewnie w końcu wyleję je na blogu :D.
Trzymajcie się dziewczyny! Spędzanie czasu z psem to nie tylko sport. Fajnie jest biegać po torze czy rzucać frisbee, ale to tylko element w naszym wspólnym życiu z psiakiem. Dlatego wiem, że pomimo swoich schorzeń dacie radę i odkryjecie swój Świat na nowo. :) A ludźmi nie ma co się przejmować, bo nikt na 100% nie będzie wiedział co Tobą kieruje w danym momencie niż Ty sama. ;)
OdpowiedzUsuńO boże dawno was nie widziałam i nie słyszałam o was, fajnie że się odezwałaś i napisałaś co u was. Ja też miałam takie wrażenie że wszystko przeciw nam, aczkolwiek pogodziłam się że z Alexem nie będę mogła jeździć po semi czy zawodach choć chciałabym.
OdpowiedzUsuń